Generatory wiatrowe

Sąd sądem a prawo i tak po naszej stronie być musi

Z pozwoleniem czy bez?

10 maja 2012

     Ostatnimi czasy dyskusja na temat konieczności uzyskiwania pozwoleń na elektrownie wiatrowe i inne mikroźródła nabiera tempa. Dokładamy tu też swoje dwa grosze. To co poniżej prezentujemy to tylko nasza opinia, ale mam nadzieję, że przynajmniej część urzędników zechce rozważyć nasze argumenty. Tych twardogłowych na pewno nic i tak nie przekona. Przecież chodzi nam wszystkim w końcu to to żeby żyło się lepiej, a nie żeby w myśl najgłupszych przepisów iść ślepą drogą i walić głową w mur.

     Wielokrotnie prowadziłem, dyskusje zarówno z inwestorami jak i z urzędnikami odnoście prawa dotyczącego montowania przydomowych instalacji źródeł odnawialnych. Uwagi, opinie i argumenty z jakimi się często spotkałem niejednokrotnie były zabawne, ale czasem aż tak kuriozalne, że wcale do śmiechu mi nie było.  Niektórzy traktują obowiązujące przepisy dokładnie zgodnie z literą prawa.  To dobrze, jednoznaczna interpretacja przepisów powinna być i jeżeli będziemy się wszyscy do tego stosowali to nie będzie niespodzianek. Każdy przepis niesie za sobą pewne ograniczenia i pewne prawa. Jeżeli czegoś nie wolno to nie wolno i koniec, kropka. Ale jeżeli nie jest napisane, że nie wolno, to znaczy że można! To chyba całkiem oczywiste. Drugi rodzaj moich rozmówców to tacy, którzy przepisy interpretują. Nasze prawo rzeczywiście jest niejasne, często sprzeczne. Dobry urzędnik powinien w takim razie interpretować prawo na korzyść petenta, chyba że jakieś wyższe interesy szerszego ogółu stoją w sprzeczności z partykularnymi interesami jednostki. Jednostka może w takim wypadku jednak odwoływać się do wyższej instancji i przedstawić swoje racje. W końcu na własnej posesji powinno się móc zrobić wszystko co rzeczywiście  nie stanowi zagrożenia dla zdrowia, życia i estetyki otoczenia. Najgorszym rodzajem urzędnika jest taki, który miesza te dwie powyższe postawy. Kiedy mu wygodnie to stosuje argumenty twardego prawa, a kiedy coś nie jest po jego myśli, to interpretuje przepisy na niekorzyść petenta.  Nie wiadomo dlaczego, ale pewnie taki urzędnik miał wcześniej też do czynienia z taką postawą i teraz sam inaczej nie umie lub co gorsza chce odgrywać się na innych. Tyle, że to w końcu on jest dla nas a nie my dla nie niego. Przecież bierze pieniądze od nas, płacę dostaje za nasze podatki i powinien nam pomagać, a nie rzucać kłody pod nogi.

      Miałem okazję ostatnio wziąć udział w prezentacji możliwości wykorzystania odnawialnych źródeł energii w urzędzie jednej z gmin. Dyskusja tyleż ciekawa, co całkowicie jałowa. Niestety miałem tam właśnie do czynienia z urzędnikiem, który w imię lepszej sprawy upierał się przy swoim.  Ów człowiek domagał się uznania jego racji  mimo, że próbowałem wykazać jego błędną wykładnię. Obstawał wówczas przy tym, że on nie interpretuje prawa tylko je stosuje. Kiedy z kolei wykazywałem mu, że nie ma w prawie zakazów na jakiś temat, to znowu powoływał się na swoją interpretację. No i jak tu z takim dojść do porozumienia? Ostatecznie wyszło na to, że urzędnik po prostu nie chciał zmienić swojego zdania chyba tylko po to żeby jego było na wierzchu.

     Poniżej przedstawiam kilka spraw do przemyślenia dla naszych urzędników.
Założenia: 1. Montowanie przydomowej instalacji OZE ze względów budowlanych technicznie nie różni się niczym od instalacji np. wolno stojącego garażu (blaszaka).  2. Instalacja OZE elektrycznie niczym nie różni się od uruchomienia agregatu spalinowego w ogrodzie i zasilania nim odbiorników w domu. 3. Instalacja OZE ze względów instalacyjnych nie różni się niczym szczególnym od instalacji oświetlenia (lampki Bożonarodzeniowe) na rosnącym w ogrodzie świerku. 4. Instalacja masztu z odciągami na gruncie nie różni się niczym od masztu z wantami na żaglówce.

    Żadna z powyższych instalacji nie wymaga pozwolenia na budowę. Oczywiście w tym miejscu zaznaczam, że jak najbardziej dla postawienia garażu wymagane jest zgłoszenie chęci postawienia tegoż obiektu. Zgłoszenie takie to w praktyce informacja do właściwego urzędu, że garaż stanie na naszej posesji z zaznaczeniem na mapce geodezyjnej, w którym miejscu będzie zlokalizowany. Jeżeli urząd nie wniesie sprzeciwu w ciągu 30 dni to, taki garaż można postawić. Jeżeli sprzeciw będzie to zapewne instalacja tegoż garażu we wskazanym miejscu jest niemożliwa z przyczyn „wyższych” o czym niechybnie zostaniemy powiadomieni.
Podobnie powinno być z instalacją OZE. Zgłaszamy chęć  zamontowania wiatraka, ogniw fotowoltaicznych czy też innej podobnej instalacji. Po 30 dniach powinniśmy mieć niezbywalne prawo do rozpoczęcia instalacji. W wielu przypadkach tak się też stało. Niestety  najczęściej urzędnicy nie wydają zgody na instalację uzasadniając, że  zakres prac wymaga pozwolenia na budowę. Tyle, że  w świetle wyżej wymienionych założeń jeżeli nie mamy fundamentów, to żadne prace budowlane nie są wykonywane. Dlaczego więc urzędnicy za nas decydują czy prace budowlane będą wykonywane czy nie? Problem polega na tym, że urzędnik, nawet jeżeli nie jest jakoś wyjątkowo nieprzychylnie nastawiony to albo nie posiada odpowiedniej wiedzy, albo dla „wszelkiego spokoju” woli wydać decyzję odmową byle nie podejmować odpowiedzialności, a ty się kliencie martw.  Niestety po pierwsze urzędnik jak tylko słyszy słowo „elektrownia”, to czy to jest elektrownia węglowa, wiatrowa, słoneczna czy nawet atomowa traktuje to tak samo. Po drugie jak ma to być np.”elektrownia wiatrowa” to urzędnik natychmiast myśli o farmach wiatrowych, ich oddziaływaniu na środowisko, sprzeciwie społeczności lokalnej, konieczności podłączenia do sieci energetycznej, ekologach itp.

     Co więc zrobić? Najlepiej żeby urzędnicy się doszkolili i ktoś na wyższym szczeblu ich poinstruował, że przydomowe instalacje OZE , tzw. mikroźródła nie wymagają zwykle prac budowlanych. Szczególnie kiedy nie ma fundamentów. Tak jest w zdecydowanej większości instalacji ponieważ koszty budowy fundamentów mogą być niewspółmiernie wysokie do kosztu samego mikroźródła. Tymczasem to co możemy zrobić sami jako inwestorzy, to zgłaszać urzędnikom chęć wzniesienia masztu bez określania jego przeznaczenia. Skoro nie będzie występowało słowo „elektrownia” nie powinno być już mowy o pracach budowlanych. Maszt np. z linami odciągowymi nie musi być wkopywany w ziemię i nie musi mieć fundamentów (patrz żaglówki). Jeżeli gorliwy urzędnik będzie pytał po co nam taki maszt na naszej posesji (właściwie to nie jego sprawa, tak samo jak nie jest jego sprawą jaki samochód będziemy trzymali w naszym garażu) to proponuję wyjaśnić, że to „do celów telekomunikacyjnych”. Jednoznaczne wiadomo, że będzie tam przewód z zasilaniem. Jednocześnie wiemy, że telekomunikacja jest uznawana przez urzędników jako społecznie użyteczna i zgodę na taki maszt chętniej wydają. Swoją drogą dlaczego nie rozumieją tego, że instalacje OZE też są społecznie użyteczne. Przecież dzięki nim dbamy o ochronę środowiska. Jeżeli ktoś chce już całkiem zgodnie z prawdą podać, to może dodać „zasilany autonomicznie energią wiatrowa i/lub słoneczną”. W końcu to co zamontujemy na maszcie i tak ostatecznie nie będzie miało już znaczenia.

 Jednym słowem „jak ktoś chce to znajdzie sposób, jak ktoś chce to znajdzie powód…”

Kontakt

Biuro handlowe AirGenerator
ul. Hodowlana 16, 81-606 Gdynia
e-mail: biuro@generatory-wiatrowe.pl
tel.  +48 (53) 558 47 69; +48 (79) 312 03 23
+48 (58) 742 40 50; fax. +48 (58) 742 52 13

Odwiedź nasze pozostałe strony:
www.eco4globe.com,                Google+
www.fotoogniwa-hurt.pl

Aktualności

Elektrownie wiatrowe na bieżąco
w formie blogu

Najczęściej zadawane pytania

Jak przyłączyć mikroinstalację OZE do sieci?
Pokaż odpowiedź

Czy stawiając domowe elektrownie wiatrowe muszę posiadać jakieś pozwolenia budowlane?
Pokaż odpowiedź

Czy do produkowania energii elektrycznej przez elektrownie wiatrowe potrzebne są jakieś koncesje?
Pokaż odpowiedź               Czytaj więcej...